Gość Elros Napisano 23 Lipiec 2012 [center]Kronika Carogrodzka[/center] [center]Rozdział I, Upadek.[/center] Dawno, dawno temu w odległej krainie zwanej Fribildią mieszkał żyjący w dostatku naród. Fribildia była krainą mlekiem i miodem płynącą. Żyzne pola i bogate w surowce ziemie pozwalały na jednostajny rozwój całej krainy. Pokojowo nastawieni mieszkańcy zdobyli sobie zaufanie okolicznych państw, dzięki czemu kwitła wymiana handlowa, a granice były bezpieczne od najazdów wrogich plemion. Niczym nie zmącony spokój i ustawiczne życie w dostatku doprowadziło mieszkańców do dekadencji, co miało katastrofalne skutki. Po śmierci cara Iwana IV, zwanego "dobrym dziadkiem", na tronie zasiadł jego wnuk. Chory umysłowo car Krawic. Regentem nowego monarchy został dotychczasowy koniuszy carski - Siarczkus. Nastały lata ucisku podatkowego i terroru. Siarczkus wywodzący się z barbarzyńskiego plemienia, nie był wstanie zrozumieć delikatnych niuansów Fribildiowego życia. Doprowadził państwo do upadku. Jednak najgorszy cios nadszedł zza granicy. Siarczkus zaprosił do krainy swoje barbarzyńskie plemię, które miało mu pomóc w utrwaleniu władzy. Jednak zdradzieccy koczownicy zamordowali niepełnosprawnego monarchę. Siarczkus został wykastrowany i uwięziony na wyspie, gdzie zaangażował się w ochronę przyrody. Koczownicze plemiona zalały Fribildie, paląc osady i mordując ludność. Ostatnie wolne miasto, znajdujące się na wybrzeżu, zostało zaatakowane przez barbarzyńców. Oblężenie trwało trzy lata i nie przynosiło rozstrzygnięcia. Sytuacja ta zmusiła namiestnika Elrosa do zwołania rady najmożniejszych mieszkańców. Zgromadzenie notabli zarządziło ewakuację miasta. Postanowiono, że ucieczka nastąpi na jedynym ocalałym sterowcu. Podczas przygotowań do ewakuacji, barbarzyńcy przypuścili generalny szturm na mury fortecy. W mieście wybuchła panika, ludzie tratowali się na ulicach, a koczownicy rozpoczęli plądrowanie ostatniego ośrodka cywilizacji. W decydującej chwili udało się odcumować sterowiec od głównej zamkowej wieży. Z miasta uciekła grupa kilkuset najznamienitszych obywateli. Reszta zginęła w pogromie. Tak oto upadła Fribildia, niegdyś oaza spokoju i bogactwa. Podróż uciekinierów trwała pięć miesięcy. Ich sterowiec mknął ku nieznanemu. W końcu na horyzoncie dostrzegli lądu. Postanowili obrać szlak prowadzący wzdłuż wielkiej rzeki. Po kilku dniach dotarli do ośnieżonego szczytu, na którym postanowili zbudować zamek. Udało się ufortyfikować okoliczne góry i zbudować rozwijające się miasto. Uciekinierzy z Fribildii postanowili nazwać nową stolicę na cześć Ivana IV Carogrodem. Wojownicy natomiast podjęli życie najemników... [center]Rozdział II, Zdrada.[/center] Życie uciekinierów toczyło się spokojnie. Pola pozostawały obsiane, a miasto kwitło. Carogród wyrósł na regionalną potęgę. Fribildianie postanowili wykorzystać bogactwa swej cytadeli na założenie ambasady w Altdorfie. Między miastami rozpoczął się ożywiony handel. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Na niebie pojawiły się znaki zwiastujące nadchodzącą katastrofę. Czerwona kometa przecięła przestworza. Miasto Altdorf zostało dotknięte plagą nieurodzaju. Zrozpaczona ludność miasta zażądała ataku na bogaty Carogród. Zły król postanowił wykorzystać nastroje społeczne i na czele potężnego hufca ruszył na południe. Na przedpolach miasta armia podzieliła się na dwa oddziały. Jeden prowadzony przez samego króla ruszył na wschód, natomiast drugi zaatakował od zachodu. Mieszczanie ufni w potęgę swych murów nie bali się szturmu, oczekiwali raczej długiego oblężenia. Jednak jak to często bywa - przeliczyli się. Wrogie hufce przedarły się przez mury i rozpoczęły grabić zabudowania. Tak oto barbarzyńscy mieszkańcy Altdorfu podnieśli miecze na swych braci. Plugastwa przez nich popełnione były tak okropne, że nie można ich opisać słowami cywilizowanych ludzi. Mieszczanie wpadli w panikę. Obrońcy tratując się uciekli do stołpu, gdzie ustanowili ostatni punkt oporu. Król Altdorfu myśląc, że ma zwycięstwo w garści poprowadził szturm na wieżę, jednak został ranny. Wydarzenie to zmieniło losy bitwy. Żołnierze widząc swego przywódcę w kałuży krwi rozpoczęli szaleńczą ucieczkę. Kilku łapserdaków zdążyło podpalić świątynię. Bitwa zakończyła się heroicznym zwycięstwem obrońców. Jednakże Carogród pogrążył się w kryzysie... [center]Rozdział III, Zemsta.[/center] Altdorf to miasto pełne sprzeczności. Zamieszkują je trzy grupy społeczne: kopacze, farmerzy i inżynierowie. Co logiczne, taki tygiel różnych interesów musiał doprowadzić do wewnętrznych napięć. Jedni chcieli ulg podatkowych, inni wolności gospodarczej, a jeszcze inni po prostu się wzbogacić. Po kilku dniach od ataku na Carogród, sytuacja w stolicy stała się niezwykle napięta. Plaga nieurodzaju, odwrót spod twierdzy Fribildian i ogólne rozczarowanie miejską rzeczywistością doprowadziły do strajku. Lud zebrał się pod zamkiem królewskim. Król Altdorfu (nie wymienię jego imienia, gdyż historia nie chce pamiętać ludzi tak niegodziwych) postanowił zorganizować spotkanie przedstawicieli wszystkich "pokrzywdzonych" grup. Obrady były na tyle burzliwe, że pałac musiał zostać otoczony przez straż królewską, która chroniła dyskutujących możnowładców przed rozszalałym tłumem. Po zakończeniu rozmów, obradujący udali się na biesiadę. Nagle z sąsiedniej sali wybiegł oddział Carogrodzkich Najemników (weszli oni do sali ukrytym tunelem), którzy z okrzykiem "Zemsta!" na ustach, rozpoczęli rzeź. Wejście do zamku zostało zabarykadowane, a jego wnętrze spłynęło krwią bezbronnych ludzi. Tłum przebywający za kordonem strażników zdołał przerwać barykadę i natarł na najemników. Wywiązała się zażarta bitwa. Ludność całego miasta chwyciła za broń i ruszyła bronić swego króla. Najemnicy w obliczu przytłaczającej liczby przeciwników wycofali się do swej ambasady, gdzie czekał na nich sterowiec. Tego dnia zginęło wielu znamienitych obywateli Altdorfu, jak i setki zwykłych mieszczan. W czasie walki odnowiły się niedawne rany króla, który nieprzytomny został zaniesiony do swych pokoi. Władzę przejęła rada lordów, a przyszłość stała się niepewna. [center]Rozdział IV, Etykieta.[/center] Powołaniem kronikarz nie jest jedynie przedstawianie suchych faktów, lecz także obyczajów. Zatem postanowiłem objaśnić prostemu ludowi obyczaje panujące we Fribildi za panowania cara Iwana. Ja jako skromny historyk nie chcę opisywać swej wysokiej kultury i wybitnych zdolności literackich, dlatego postanowiłem umieścić w mym latopisie fragment dziennika, który udało się uratować z zagłady. Jest to tekst spisany za czasów starej Fribildi. Jego autor jest bezstronny (tak jak ja), albowiem był cudzoziemcem: ".... może dowiem się jutro w czym rzecz. Jestem niezmiernie ciekaw. O! Ktoś puka do drzwi. Za chwilę będę kontynuować. [...] Carski pachołek przyniósł mi podręcznik „Etykieta dla ludu prostego i niewyuczonego, jak przy stole pana zachować się można w księgach czterechâ€, boski tytuł. Wolumin ten ma pięćset stron, muszę to przeczytać na jutro?! O nie! Stanowczo nie polecam takich lektur. Teoretycznie znam podstawy etykiety, ale w sumie przewertowałem tylko najważniejsze zagadnienia. Wiem, że widelec z dwoma ząbkami wygiętymi jest do ciepłych deserów, w żadnym wypadku do zimnych, bo to prostactwo! Tak więc uznajmy, że dałem radę nauczyć się etykiety. Pora przywdziać szatę i ruszać razem z mistrzem do Wielkiego Pałacu. Zwykli śmiertelnicy nie mają tam wstępu, będę jednym z niewielu obcokrajowców, którym dane było podziwiać najwspanialszą rezydencję monarszą świata. Koniec! Ruszam w drogę. Mam straszną tremę. Spotkałem się z mistrzem nieopodal hipodromu, po tradycyjnym powitaniu ruszyliśmy w stronę pałacu. Szliśmy wspaniałą promenadą otoczoną kolumnadami i posągami z antycznych dziejów imperium. Na horyzoncie pojawiła się Chalke, wspaniała brama do pałacu Carskiego, nad wrotami była ułożona złota mozaika przedstawiająca Rebusa, tutejszego boga. Przed wrotami czekało już na nas czterech eunuchów, którzy mieli nas przygotować przed wkroczeniem do Sali tronowej, razem z oficjalnym [tekst oryginału zniszczony] poselstwem. Ukłoniliśmy się dwornie, po czym jeden z rzezańców polecił nam podążać za sobą. Wprowadzono nas do bogato zdobionej sali, zaraz za murem otaczającym pałac. Za nami wszedł stary eunuch w bogato zdobionej, karmazynowej szacie i przemówił do nas: „Kiedy wejdzie Car macie paść na kolana i bić pokłony. Następnie herold przedstawi was [plama atramentu]. Nie musicie się odzywać. Oddychać też nie musicie, bo zakłóci to cały ceremoniał. Pod żadnym pozorem nie odwracać się do majestatu plecami. Oddalicie się idąc tyłem i bijąc głębokie pokłony. Jeśli imperator zaszczyci was krótką rozmową, macie poprzedzać każde zdanie aklamacją: O najjaśniejszy panie, oświecony władco, monarcho nad monarchami. - A jeśli będę musiał kichnąć, albo wysmarkać nos? - W żadnym wypadku nie kichać, nie smarkać, nie odzywać się, nie drapać, nie mrugać, nie oddychać itd.â€. Po tej obszernej lekcji etykiety, wyprowadzono nas i kazano dołączyć do bogatego orszaku zmierzającego do ogromnej Sali tronowej. Ustawiono nas na samym końcu, ze względu na wysokość naszej „rangi dworskiejâ€. . Ruszyliśmy jak kolumna wojskowa, maszerując nerwowo. Sala była ogromna, zewsząd opromieniał nas blask złotych mozaik i bogatych zdobień, klejnoty, drogie minerały i gra świateł. Na końcu Sali stał tron z kości słoniowej na złotym podeście. Za nim znajdowało się naturalnej wielkości drzewo, chyba platan, ze szczerego złota. Na gałązkach siedziały malutkie złote ptaszki, które ćwierkały, jak żywe. Przed tronem natomiast, dwa marmurowe lwy, od czasu do czasu ziejące ogniem. Niesamowita maszyneria! Jak fribildiańskim inżynierom udało się skonstruować takie cuda? Na tronie siedział Car Iwan. Ubrany w purpurową togę (ten kolor oznacza tu godność carską) przetykaną złotą nicią. Na głowie miał koronę z perłowymi wisiorami. Natomiast w ręce trzymał szczerozłote berło, przypominające gałązkę oliwną. Za tronem zauważyłem dwie osoby, jedna z nich co chwila szeptała coś do ucha carowi, który lekko się uśmiechał. Mistrz szepnął mi do ucha, że to namiestnik Elros, znany z tego, że trzyma całe państwo za mordę. Elros jest na dworze carskim już od kilku dobrych lat. Prawdziwy demon, człowiek zły do szpiku kości [Elros został wygnany przez Siarczkusa za panowania cara Krawica]. Drugim osobnikiem był Mateusz (matiyarosz), bliski współpracownik Elrosa. Nadeszła nasza kolej, odegraliśmy cały rytuał ukłonów i pozwolono nam stanąć z tyłu. Po spożyciu alkoholu nie było już tak kulturalnie..." Jestem kronikarzem skromnym, więc nie będę opisywać, jak cudowna, piękna, niesamowita i potężna była Fribildia. Niech ten fragment dzienników zaświadczy o mej bezstronności... Umieściłem tutaj nawet dość niepochlebny opis jaśnie nam panujących Mateusza i Elrosa. Zrobiłem to z uwagi na fakt, że obecne zwyczaje Carogrodu są uproszczoną wersją tych opisanych powyżej. Kultura, nic więcej nie pozostało po pięknej Fribildii... [center]Rozdział V, Szaleństwo.[/center] Nastał czas, by kronikarz opisał sprawy tak niesamowite, że śmiertelny umysł pojąć ich nie może. Otóż pewnej nocy, miłościwie nam panujący Elros, obudził się z krzykiem. Ogarnęła go wizja pełna dziwacznych tworów, postaci tak pokracznych, że można by je włożyć między klechdy. Nikt dokładnie nie wie, co się zdarzyło w komnacie monarchy, jednak wydarzenie to zmieniło oblicze naszego pana. Car przestał się zajmować sprawami państwa, a nocami znikał ze swych apartamentów. W mieście narastał kryzys polityczny. Zebrała się rada lordów, która ogłosiła cara niezdolnym do sprawowania rządów. Regentem został syn oszalałego władcy: Testament. Spytacie zapewne, skąd tak dziwne imię? Otóż car był ogarnięty manią śmierci i zwykł mawiać, że syn będzie jego ostatnim aktem woli - jego testamentem... więc takie imię mu nadano. Im regent przejmował więcej władzy, tym szalony monarcha częściej znikał. Po całej krainie zaczęły krążyć plotki o człowieku, wykradającym nocą dzieci z domów. Wielu ludzi słuchając tajemniczego pustelnika podążało za nim do Carogrodu, jednak ginęli w głuszy. Regent w porozumieniu z królem Altdorfu, którym został w tym czasie Robet I (poprzedni niegodziwy monarcha umarł zraniony w czasie obrad rzemieślników) postanowili zbadać sprawę tajemniczych zaginięć. Powołano specjalny korpus, który miał patrolować gościniec między dwoma miastami. Przez wiele dni nic nie udało się odkryć, ale ludzie wciąż znikali. Niejednokrotnie matki znajdowały w łóżeczkach swoje dzieci... ale nie były to zwykłe ludzkie postacie, lecz powykręcane plugastwa. Sytuacja stała się tak napięta, że drogą do Carogrodu ruszył sam arcykapłan Altdorfu. Szedł on nocą, bez obstawy. Kilka kilometrów od stolicy, napotkał osławionego pustelnika. W okół zakapturzonej postaci unosiła się dziwna purpurowa poświata. Przerażony arcykapłan, spytał: "Kim jesteś wędrowcze?". Powietrze zawirowało. Pustelnik spojrzał na arcykapłana. Jego oczy płonęły - jedno było czerwone, drugie błękitne. Robert usłyszał głos, dochodzący jakby zewsząd: "Jestem pytaniem i odpowiedzią, jestem logikiem i szaleńcem, moje słowa są kłamstwem,czyny są śmiercią. Spotykasz aktora dramatu i komedii zarazem." Postać zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Oniemiały Robet wrócił do Altdorfu. Kolejne dni upłynęły mu na wertowaniu pradawnych woluminów. W końcu udało mu się odnaleźć to czego szukał. Była to stara carogrodzka księga, spisana nieznanym mu alfabetem. Arcykapłan poprosił o spotkanie z przedstawicielem Carogrodu. Był nim opisany już przeze mnie Mateusz. Dwóm uczonym udało się przetłumaczyć najważniejsze fragmenty książki. Prawda została odkryta, a Mateusz zapłakał nad strasznym losem Elrosa. W księdze napisano bowiem: "Nadejdzie taki czas, że na świat zstąpi nowe nieznane bóstwo. Jaka będzie jego domena? Nikt tego odkryć zdolny nie jest. Jedni mówią, że będą to cechy osobowości człowieka, który dostąpi ubóstwienia, inni mówią, że zdecyduje o tym przypadek. Jedno jest pewne, będzie to człowiek carskiej krwi". I tak oto do panteonu bóstw tego świata dołączył Elros. Zgodnie z zapomnianą przepowiednią, przedstawiciel carskiego rodu dostąpił progów ubóstwienia. Jego kartą jest szaleństwo. Przepowiednia wspominała, że domena jest zależna od losu, lub charakteru ubóstwionego człowieka. Jak było z Elrosem? Zdecydujcie sami... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Breaker432 5 Napisano 23 Lipiec 2012 (edytowane) Do momentu w którym przeczytałem, że fribild upadł, myślałem, że chcesz tu pisać historie freebuild.pl Edit: Ale historia nieźle napisana, i aż miło się czyta :3 Edytowane 23 Lipiec 2012 przez Breaker432 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Gość Elros Napisano 24 Lipiec 2012 Kronikarz spisał 3 rodział swej historii... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
DagoMen 8 Napisano 24 Lipiec 2012 Podoba mi się Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
KaoPL 107 Napisano 25 Lipiec 2012 Nice bro. . Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Gość Elros Napisano 25 Lipiec 2012 Kronikarz odnalazł stare dzienniki i umieścił je w swej historii. Zapraszam do lektury. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Y4nuszek 18 Napisano 25 Lipiec 2012 Smutne, że jedno miasto ma większego storyline niż cały serwer... Oh wait serwer ma jakiegoś storyline? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Gość Elros Napisano 29 Lipiec 2012 Kronikarz opisał losy nowego bóstwa. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach